ROZDZIAŁ 1.
Rosie.
1 lipca
-Aiden ...-odezwałam się w końcu po dłuższej chwili milczenia. Siedzieliśmy właśnie w samolocie do Londynu. Liczyliśmy, że znajdziemy tam Jess. Nie widzieliśmy jej tyle lat ... Nie mamy jak się z nią nawet skontaktować. Wiemy jedynie, że żyje. To jest pocieszające.
-Hmm .?-zapytał patrząc na mnie z uwagą, a po moich polikach zaczęły spływać łzy.
-Nie martw się Rose. Znajdziemy ją. Wtedy już wszystko będzie dobrze-zapewnił mnie i delikatnie wytarł swoim palcem moje łzy.
-Nigdy nie będzie dobrze. Przecież wiesz ... Ich już nie ma ..-mówiłam przejęta.
-Nawet tak nie mów-wszedł mi w słowo.-Oni są z nami. Cały czas-dodał i przytulił mnie mocno. Tego teraz potrzebowałam. Nie zamieniłabym Aiden'a, na nikogo innego. To mój brat i kurewsko mocno go kocham. Zawsze mi pomoże. Gdy ja płacze, on płacze, gdy ja się śmieje, on się śmieje, gdy ja mam problem, to znaczy, że oboje mamy problem. Zawsze byliśmy nierozłączni i mimo, że Aiden jest aż o 3 lata starszy, to dogadujemy się. Gdyby nie on, nie wiem, gdzie bym teraz była. Pewnie siedziała skulona w kącie jednego z pokoi z domu dziecka, płacząca i mająca nadzieje, na to, że coś się zmieni. Nie dałabym rady. To dzięki niemu Frank i Elle nas zaadoptowali. Nienawidziłam tam mieszkać. Nie chodzi o sytuacje. Byli bogatą rodziną, niczego nam nie brakowało, w szkole było OK, tylko Washington. Nienawidziłam tego miasta. Nie mniej jednak jestem ogromnie wdzięczna Elle i Frank'owi za to, co dla nas zrobili. Oboje jesteśmy. Bałam się, co będzie dalej. Dolecimy do UK dopiero za 2 godziny. Będzie już 23. Wynajmiemy jakiś pokój w hotelu, czy coś, a jutro zaczniemy działać. Dobrze, że przynajmniej już zaczęły się wakacje.
Jess.
-Zayn, polewaj, polewaj !
-Rzuć mi papierosy !
-No podaj ten kieliszek !
-Nie leż na mnie !
-Nie lizać się tu !-słyszałam tylko krzyki moich znajomych. Zrobiliśmy imprezę, na rozpoczęcie wakacji. Ja, Cher, Eleanor, Danielle, Harry, Niall, Louis, Liam i Zayn. My - dziewiątka wspaniałych przyjaciółk. Niczego im nie brakuje. Mnie również. No, może poza jednym. Rodziny ... Tak cholernie za nimi tęsknię. Rodzice zginęli parę lat temu, a Aiden i Rosie .? Bardzo prawdopodobne, że stało się tak samo. Nie byłam na pogrzebie. Od razu wyjechałam z Glassgow. Nie chciałam tam być. Moja rodzina zginęła - od tamtej pory nienawidzę tego miejsca. Musiałam uciec. Odizolować się od wszystkiego, co przypominałoby mi mamę, tatę, Rose, czy Aiden'a. Jedyne, co po nich mam, to nazwisko. Nazwisko i masę wspomnień, przez które nie mogę powstrzymać się od płaczu. Co robię .? Aktualnie mieszkam z moja najlepszą, zdecydowanie, najlepszą przyjaciółką - Cher. Tak, Cher Lloyd. Nasi przyjaciele, którzy mieszkają obok to One Direction wraz z Danielle i Eleanor. Skąd wszyscy się znamy .? Cher poznałam w Glassgow, gdy byłam młodsza, ona zaś zaprzyjaźniła się z One Direction podczas X-Factor'a. Potem wszystko inaczej się potoczyło. Moja przyjaciółka jest w związku z Nialle'm. Danielle i Liam są parą, tak samo jak Eleanor i Louis. Jedynie ja, Harry i Zayn to Forever Alone. Nie przeszkadza nam to. Lubimy pośmiać się z tamtych, gdy się liżą, czy coś w tym stylu. Mamy z tego niezłą bekę. Czy utrzymuję z kimś bliższe stosunki .? Cher jest na pierwszym miejscu. Jest dla mnie jak siostra. Oczywiście tak samo jak Dan, czy El. Na drugim całe One Direction. Nie mam chłopaka i nie szukam. Nigdy się tak naprawdę nie zakochałam. Po co mi to .?Wystarczy mi ból po utracie rodziny. Nie chcę do tego złamanego serca. Taki związek jak Li+Dan, to związek idealny. Oni się nie kłócą, nie wyzywają, nie zdradzają się. Szczerze się kochają. Tak samo mają Lou z El, czy Cher z Nialler'em. Jest 23, a my nadal bezczynnie siedzimy w tym salonie. Cheljemy, palimy, wygłupiamy się ... Zaraz ... MY !? Oni ... Ja tylko siedzę cicho na kanapie i popijam sobie whisky. Moi przyjaciele to rozumieją. Wiedzą, co przeszłam i potrafią zrozumieć to, że czasem chce być sama, potrzebuję chwili wyciszenia, czy też momentu nie odzywania się. Nie przeszkadza mi to, że oni się drą. Ważne, że póki nie chce, nie muszę się odzywać. Wolę porozmyślać. Naprawdę lubię to robić.
Aiden.
-Rose. Rose, obudź się-szturchałem lekko moją siostrę. Właśnie zaraz mieliśmy lądować, więc próbowałem jakoś ją obudzić. Przyglądałem się jej z uwagą, a po chwili zauważyłem, jak otwiera oczy.
-Aiden ?-zapytała zaspanym głosem.
-Wstawaj śpiochu, zaraz lądujemy-uśmiechnąłem się do niej ciepło, a ona momentalnie podniosła się z fotela. Spojrzałem za zegarek, który miałem na ręku. 23:13. Nie jest źle.
~~*~~
Z powodu tego, że nie chcemy wracać do Washingtonu, a mamy zamiar długo zostać w Londynie, po prostu kupiliśmy dom. Tak, o w pół do 12 w nocy kupiliśmy dom. Jest położony w bardzo miłej i spokojnej dzielnicy. Byliśmy bardzo zmęczeni. Chcieliśmy jak najszybciej wszystko rozpakować i pójść spać.
2:27
-Proszę Cię, powiedz, że to już wszystko-jęczała Rose machając nogami, na których miała grube, czarne skarpetki z twarzą Kaczora Donald'a.
-Skoro leżysz już na łóżku, to chyba tak-odpowiedziałem.
-Fajny ten dom. Jak długo tu będziemy .?-zapytała.
-Wydaje mi się, ze na stałe-odezwałem sie po chwili myślenia.
-Yey ! Dziękuję Ci ! Nie to, że nie lubie Elle i wgl, ale nie chce wracać do Washingtonu, tam jest nudno-tłumaczyła.
-Spokojnie mała. Zamieszkamy tu na stałe. I tak pewnie trochę nam zejdzie, zanim znajdziemy Jess. Jeśli wgl. jeszcze tu jest ...-zapewniłem ją, ale trochę się zasmuciłem. Nie wiemy co z Jess. Nie wiemy nic o niej. Nawet nie wiemy jak może teraz wyglądać ! Minęły 4 lata od wypadku, mogła się zmienić, urosnąć, schudnąć, czy przefarbować włosy. Wszystko jest możliwe.
2 lipca
Rosie.
-Aiden !!!-krzyczałam, a po chwili mój brat przyszedł do salonu.
-Co .?-zapytał.
-Idziemy jej szukać.? Proszę Cię, ja już nie mogę !-krzyczałam.
-Dobra, dobra, spokojnie-powiedział. Wzięliśmy tylko co trzeba i na pieszo ruszyliśmy do centrum Londynu. Tam kupiliśmy mapę, by się trochę obeznać. W końcu pierwszy raz jesteśmy w Londynie.
-Ale z nas idioci ... Londyn jest ogromny, jak niby mamy ją znaleźć !?-przejmował się mój brat i usiadł bezradnie na ławce.
-Aiden do cholery po to tu jesteśmy ! Nie poddawaj się, nawet nie zacząłeś !-krzyknęłam. Aiden uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. Chodziliśmy po mieście. Byliśmy w różnych miejscach. Chodziliśmy po domach. Pytaliśmy, czy ktoś jej nie zna. I to na nic. 5 godzin w pizdu. Nie znaleźliśmy jej. Obeszliśmy pół miasta i nic ! Robiło się już ciemno więc wróciliśmy do domu. Bez niej. Może jednak to nie tutaj .? Może jest gdzieś indziej .?
Jess.
I kolejny wieczór. Znów siedzę sama. Moi znajomi kolejny raz poszli na imprezę. Ja nie miałam ochoty. Ostatnio co raz częściej o nich myślę - o Rose i Aiden'ie. Jakby tu byli. Całkiem nie daleko. Po prostu to czuję. Niee, Jess. To niemożliwe. Oni nie żyją ... Oni nie żyją.
-Jess .?-usłyszałam jak ktoś wymawia moje imię. Od razu poznałam ten śmieszny zachrypnięty głos. Po chwili do mojego pokoju weszli Harry, Niall i Cher.
-W porządku .?-zapytała Cher.
-Jess ... zrozum ... nie możesz codziennie się nad sobą użalać. Przykro nam bardzo z tego powodu, ale pomyśl. Minęły 4 lata. Chyba już czas zacząć żyć .?-mówił Niall. Może i ma rację, ale co ja zrobię z tym, że tak cholernie mocno za nimi tęsknię .?
-Ja naprawdę doceniam waszą pomoc, ale nie tak łatwo jest zapomnieć. To była moja rodzina. Kochałam ich nad życie, a tak po prostu jednego dnia ich straciłam. Ich wszystkich ...-odpowiedziała, a po moim poliku spłynęła pojedyncza łza, a za nią kolejna i kolejna, aż w końcu przekształciło się to w najzwyklejszy płacz.
-Jess, musisz być silna-zaczęła Cher.
-Może ... zacznij rozglądać się za chłopakami, albo więcej czasu spędzaj z nami, może wtedy zapomnisz-zaproponował Harry.
-W sumie to dobry pomysł. Nie mogę codziennie leżeć, płakać i użalać się nad sobą. Ich już nie ma, a MOJE życie płynie dalej-stwierdziłam.
-No widzisz ..-uśmiechnęła się do mnie Cher.-Zostaniesz z Hazzą .? Mieliśmy gdzieś jeszcze iść z Niall'em-dodała.
-Jeśli ma ochotę ..-zaczęłam.
-Nie wygłupiaj się debilu. Uwielbiam spędzać z Tobą czas-uśmiechnął się Styles, a ja odwzajemniłam uśmiech. Rzeczywiście. Szczególnie, gdy byliśmy sami zawsze miałam banana na ryju. Harry to wspaniałt przyjaciel. Zawsze potrafi pomóc, rozśmieszyć, ale też czasem popłaczę razem ze mną...
-W sumie to dobry pomysł. Nie mogę codziennie leżeć, płakać i użalać się nad sobą. Ich już nie ma, a MOJE życie płynie dalej-stwierdziłam.
-No widzisz ..-uśmiechnęła się do mnie Cher.-Zostaniesz z Hazzą .? Mieliśmy gdzieś jeszcze iść z Niall'em-dodała.
-Jeśli ma ochotę ..-zaczęłam.
-Nie wygłupiaj się debilu. Uwielbiam spędzać z Tobą czas-uśmiechnął się Styles, a ja odwzajemniłam uśmiech. Rzeczywiście. Szczególnie, gdy byliśmy sami zawsze miałam banana na ryju. Harry to wspaniałt przyjaciel. Zawsze potrafi pomóc, rozśmieszyć, ale też czasem popłaczę razem ze mną...
****************************************
I jak .?
W końcu się zdecydowałam na 1 rozdział ; )
Jak wam się podoba .?
Baaaaaaaaardzo dziękuję za te 7 komentarzy pod prologiem, jesteśce cudni tzn./ cudne :P
Rozdziały będą dodawane tylko jeśli będzie większa ilość komentarzy, czyli mniej niż 5 komów, nie ma rozdziału ; )
Pytania .?
Wlacie śmiało ; )
Zapraszam na rozdział na:
Kocham, Alex ; )
Super sie zaczyna ciekawe co bedzie dalej :D
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ze szybko odnajda Jess
Świetnie się zaczyna. Nie będę się narazie rozpisywać ,żeby niczego nie zapeszyć. Tak więc...czekam na kolejny. Ciekawe co się wydarzy. :)
OdpowiedzUsuńNie no jestem zachwycona,na serio.Ciekawie się zaczyna...akcja się rozwija.Nie będę pisać,czy oni szybko odnajdą Jess,bo to wiadome,że minie choćby z pięć rozdziałów.;DD
OdpowiedzUsuńzaje zaje zajebisteeee :) czekam na next :*
OdpowiedzUsuń